Coraz częściej wybierając historię rzekomego wypadku drogowego oszuści wcielają się w rolę fałszywego policjanta. Nie mają żadnych zahamowań, żeby w pierwszej części rozmowy z pokrzywdzonym podać się za jego córkę lub syna, a następnie za policjanta. Przestępcy dzwonią na numer stacjonarny i tłumaczą rozmówcy (zazwyczaj jest to starsza osoba), że chcąc ocalić swoje dziecko przed więzieniem, musi pilnie przekazać policjantowi dużą kwotę pieniędzy. Nie przerywając połączenia, przekonują swoją ofiarę, że przekazanie pieniędzy jest nieuniknione. Podkreślają, że tylko w ten sposób syn lub córka mogą uniknąć konsekwencji prawnych związanych z wypadkiem śmiertelnym, który rzekomo przed chwilą spowodowali.

Dokładnie taki scenariusz obowiązywał w przypadku przytoczonego oszustwa. Tu, sprawczynią wypadku miała być córka pokrzywdzonych. Sprawcy początkowo sugerowali aż 220 tys. złotych. Starsze małżeństwo, nie posiadając żądanych przez przestępców funduszy, uzupełniło kwotę 80 tys. złotych po wizycie w banku. Mimo to nieznajomy, który podawał się za policjanta, i tak zadowolił się przekazaną mu zawartością reklamówki.

Krótko po tym, jak pokrzywdzeni "pozbyli się" 80 tys. złotych, przypomnieli sobie, że w czasie, kiedy miało dojść do wypadku, córka miała umówioną wizytę u fryzjera. Kiedy wrócili do domu, córka cała i zdrowa, siedziała w fotelu przed lustrem. O opisywanym jej przez rodziców wypadku nie miała pojęcia.